„Bawię” się w organizację
turniejów już ponad 15 lat, robiąc to na łamach wielu systemów.
Teraz pochłonął mnie w pełni Bolt
Action.
Obecnie w Krakowie odbył się 6
turniej, który miałem przyjemność poprowadzić. Dlatego sądzę
że jest to już dostatecznie dobry materiał do przemyśleń.
Zaczynając przygodę jako org zawsze
wracałem z tęsknotą do czasów grania w mordheim. Gdzie jakość
stołu i pomalowanych band była dla środowiska naturalnym
piorytetem.
Tego niestety nie udało się osiągnąć
w systemach bitewnych. I zawsze tłumaczyłem sobie to faktem, że to
coś więcej niż skirmish (więcej modeli takie tam). I sam
wielokrotnie grałem ,bo można, „adeptus plasticus”.
Dlatego postanowiłem, idąc za
przykładem takich środowisk jak Trójmiasto czy Poznań podjąć
podobną próbę w Krakowie. Budując od podstaw (w końcu to nowy
system) środowisko walczyć od samego początku o hobby przez duże
„H”
Efektem tych działań jest moja
osobista klęska, jak hobbysty (do dziś mam nie w pełni
dopieszczoną armię) i Wielki sukces maszyny napędowej jaką
stworzyli chłopaki. To oni nauczyli mnie jak grać w pełni na
poziomie, jak pochodzić poważnie do hobby i na koniec, że jest ono
ściśle powiązane z dużą dbałością o wygląd armii i terenów.
To dzięki ich pomocy i spędzonych
godzinach na wspólnej pracy, nie tylko gramy na profesjonalnych
makietach (ciągle je udoskonalając), ale także widocznie nadajemy
rytm, cementując tym środowisko i pokazując, że jak się chce to można
wszystko :)
Czymś naturalnym stało się granie na
full pomalowanych armiach, w miłej atmosferze.
Całość efekt można podziwiać
choćby na ostatnim turnieju:
a) Odpowiednio wymodelowane makiety
b) W pełni pomalowane armie i to
często u ludzi, którzy przychodzą na turniej po raz pierwszy!!
- Przyjacielska atmosfera. Nawet osoby, które wcześniej grały ostro, tutaj łagodnieją widząc ze dobra atmosfera jest ważniejsza niż przysłowiowe zapięcie.
d) Rosnąca ilość graczy. Mimo ferii
i wyjazdów było nas 12. Aż strach bierze jak się wszyscy pojawią
w jednym momencie – mamy nadzieje że będziemy dzięki pracy
przygotowani na tyle makiet.
I mimo tego że dla mnie jako orga,
system na skutek licznych terenów na stołach wymaga co najmniej
zdublowania wysiłku przy każdym ich rozkładaniu (ponad 1000
terenów do rozstawienia). To jednak dzięki pomocy ludzi, czuję za
każdym razem potężny zastrzyk adrenaliny. A efekt końcowy jakim
jest wspólne spotkanie na turnieju przekonuje że idziemy w dobrą
stronę :)
Pozdrawiam
miszczu
Pozdrawiam
miszczu
Mój baranek Shaun wystąpił na blogu, yeeeaaa :)
OdpowiedzUsuńMiszczu, Bolt w Krakowie ma niesamowitą atmosferę. U nas granie przeplata się z fluffem - prawdą i fikcja historyczną. Wiedza ludzi grających jest ogromna. Po ostatnim evencie wyszedlem bogatszy nie tylko o doświadcznie w grze, ale też solidny update z historii i nowych zanjomych. Również poziom kultury na Grunwaldzie jest wysoki. Gramy aby wygrać ale nikt tu w nikogo nie rzuca kostkami, nie wyzywa, nie szarpie rulebooka. Ja trafiłem na fenomenalnych przeciwników, którzy w bardzo dżentelmeński sposób podchodzili do wszelkich wątpliwości w zasadach i sytuacji na stole. Jestem ogromnie zbudowany postawą środowiska. Mam już swoje lata, mało czasu na hobby więc tym bardziej doceniam to, że ostatnią sobotę mogłem spędzić raczej w klubie pasjonatów historią i grami niż turnieju ze spiną, 3 sędziami i laserowym dalmierzem nie wybaczającym nawet 0.01 cala pomyłki :)